REHABILITACJA
Beata, moja żona, jest bibliotekarką. Taką, że się wyrażę, pierwszego frontu. Pracuje od 30 lat w Bibliotece Narodowej, głównie jako osoba, która zapewnia czytelnikom kontakt z książką. Doradza, wskazuje, wypożycza… przesiąkła książkami. To było 4 lipca (zaledwie dwa dni wcześniej wróciliśmy z wypadu do Ciechocinka i Kruszwicy), w pracy, w bibliotece, zabolała ja głowa, mocno… Były nudności, opadł jej kącik ust, zdrętwiała cześć twarzy – i tu, dzięki jej koleżankom i kolegom, którzy skojarzyli objawy, pojawiła się szybka pomoc. Karetka, jeden szpital, diagnoza, drugi szpital… i „pod nóż”. Długa operacja, otwarcie czaszki, potem śpiączka. Bolało, na szczęście nie Beatkę (ona nic nie czuła) ale wszystkich dookoła… Długo by pisać. Pękły dwa tętniaki, dwa siedzą jeszcze w głowie. Mieliśmy nadzieję, że damy radę sami. Niestety nie. Rehabilitacja z NFZ nie wystarczy. Musimy zawalczyć o zdrowie Beaty w serii wyjazdów rehabilitacyjnych – niestety odpłatnych. ZUS bez podania przyczyny odmówił nam tego. Trochę oszczędności mamy, ale te nie wystarczą na pokrycie wszystkich kosztów.
– Marek Dąbrowski