Samodzielna mama i córki w spektrum z adhd
Jesteśmy trzy, więc potrzeby są ogromne, a dochód jeden. Najnowsze badania hematologiczne mojej starszej córki poza pakietem zdrowotnym, który mamy wynoszą 700 zł. Nie jestem w stanie pokrywać kosztów leczenia, terapii itd. naszej trójki. Kwota pożyczki z roku na rok jest coraz wyższa. W tej chwili jest to już ponad 17 tysięcy złotych.
Wszystkie trzy mamy spore obciążenia rozwojowe (spektrum, zaburzenia integracji sensorycznej, dyspraksja, apraksja itd.) z deficytami uwagi, koncentracji i przez to pamięci, kolejno z nieufnością, nieśmiałością, dysforią odrzuceniową, fobią społeczną, depresją, zaburzeniami lękowymi i napadami lękowymi. Część z tych zaburzeń jest zdiagnozowana, część nadal w procesie diagnostyki, bo taki proces nie jest ani krótki ani tani, a my jesteśmy trzy.
Nie radzimy sobie w społeczeństwie. Pomimo tego, robimy co możemy, żeby żyć. Wycofałam starszą córkę z diagnozą autyzmu umiarkowanego (wcześniej Zespołem Aspergera) z edukacji publicznej w połowie ósmej klasy, ponieważ przewlekły stres jakiego dostarczają nam sytuacje społeczne jak szkoła, praca, zakupy w marketach, (gdzie jest dużo taniej niż w małych sklepach) mają swoje skutki w postaci częstych chorób jak infekcje, przewlekłych stanów np. przewlekłe zapalenie żołądka u mnie, bóle brzucha na razie u dziewczyn i znacznie obniżona odporność. To skutkuje z kolei nieobecnością w szkole czy w pracy. Koło się zamyka.
U córki przez 3,5 roku odizolowania od społeczeństwa wytworzyła się spora fobia społeczna. Wróciła do klasy trzeciej liceum, ale obecnie musi wrócić do zajęć indywidualnych ze względu na brak klasyfikacji z 7 przedmiotów przez częste choroby. Czekamy na orzeczenie o potrzebie kształcenia specjalnego i orzeczenie o niepełnosprawności.
Jest to bardzo dużo "papierologii", a ja z ADHD i w trakcie diagnostyki spektrum - poza pracą zawodową nie dość, że mam mało czasu, bo sama jakoś zarządzam tym chaosem to jeszcze mam problem z biurokracją, papierami, terminami, komunikacją z ludźmi - to nie jest dla mnie intuicyjny i naturalny proces.
Pracuję zdalnie, ucząc online, prowadząc działalność gospodarczą, ale nie mogę się rozdwoić - jestem przed komputerem między 7:00 a 21:00 z przerwami w ciągu dnia na asystowanie córkom. Pracuję 7 dni w tygodniu. Robię, co mogę, ale wciąż jest to za mało w stosunku do naszych potrzeb.
Nie mam fizycznie pomocy. Jestem z tym wszystkim sama. Mój ojciec nie żyje, tak samo jego matka, chrzestna na drugim końcu Polski po zderzeniu się z ZA kilka lat temu się odcięła. Moja jedyna rodzina - moja mama mieszka w innym mieście, sama pozostaje pod opieką swojego męża - nie radzi sobie psychicznie z życiem.
Nie mamy swojego mieszkania, niestety wszystko straciłam w bardzo niedojrzałym małżeństwie, a długi ciągną się za mną od traumatycznego rozwodu w latach 2017-2019. Wynajmujemy mieszkania bez meldunku, a gdy podwyższają nam czynsz po prostu się znowu przeprowadzamy. Mamy za sobą 7-9 takich przeprowadzek.
Wiem też co to znaczy stracić jednocześnie pracę, dach nad głową i mieszkać ze znajomym alkoholikiem w starej ruderze należącej do Kościoła z myszami sikającymi na ubrania. To jest już na szczęście za nami, ale nie ma dnia, żebym kładąc się spać nie martwiła się czy damy radę jeszcze kolejny miesiąc. Czy ja znajdę jeszcze siły do życia. Jestem wykończona.
Pomimo tego chcę zapewnić córkom własny bezpieczny dom, meldunek - będziemy się starać o mieszkanie z gminy, terapię dostosowaną do osób w spektrum i z ADHD, dostosowanie życia do ich potrzeb, których przez bardzo długi czas nie znałyśmy.
Nie starcza nam chwilowo na podstawowe potrzeby i tu prosimy Was, jeżeli tylko możecie wpiszcie w swój PIT
KRS: 0000270261, Cel szczegółowy: Agnieszka i córki 25803.
Staram się zapewnić dzieciom w miarę (jak na wszystko co przeszłyśmy) przyszłe dobre życie. Próbuję choć częściowo naprawić trudną przeszłość.